piątek, 8 lipca 2016

Ukryte marzenie - rozdział 11

Dave do domu wrócił wściekły. Nie spodziewał się, że ktoś mu zepsuje tak świetnie zapowiadający się dzień. I to kto? Jakiś przydupas! Może nie powinien go tak nazywać, bo to przecież chłopak Ashley, ale nie potrafił inaczej go nazwać. Nie podobało mu się, że ten cały Joey mu przeszkodził pocałować dziewczynę. Nie podobał mu się także sposób w jaki ją obejmował i przytulał. Z całych sił starał się opanować zazdrość, jaka ta scena w nim wzbudziła, ale nie mógł. Dlatego postanowił się stamtąd jak najszybciej ulotnić, bo inaczej mógłby zrobić mu jakąś krzywdę. A tego Ashley by mu nie wybaczyła. Mimo, że miał wolny dzień, nie skorzystał z zaproszenia Joeya na kawę. Nie wyobrażał sobie, że będzie z nim siedział przy jednym stole. Pamiętał słowa swojej matki „To przesympatyczny, młody człowiek. Na pewno byście się polubili”.
- Polubili? Wolne żarty! – prychnął. – Mylisz się, mamo. Nigdy go nie polubię. Chyba musiałby się stać cud, a ja w cuda nie wierzę.
Nie wiedział co się z nim dzieje. Nigdy wcześniej mu się to nie zdarzało. Zachowywał się irracjonalnie, a przeważnie był rozsądny. Nie powinien być taki rozwścieczony jak jakiś zły pies. Ashley była piękną dziewczyną, więc nic dziwnego, że ma chłopaka. Nie powinien być zazdrosny, przecież nie byli razem. Jednak nie mógł się powstrzymać. To było silniejsze od niego. Czekało w środku, żeby tylko wybuchnąć ze zdwojoną siłą. Na samą myśl, że Ashley jest teraz z nim ogarnęła go furia. Nie chciał tego. Nie chciał żeby była z Joeyem, tylko z nim. Była jego przyjaciółką i powinien cieszyć się z jej szczęścia, ale nie potrafił. To on powinien je dać.
W takim stanie zastał go Steve, który wszedł do jego pokoju.
– Cześć stary!
– Nie nauczono cię pukać? – wydarł się na niego Dave.
Blondyn przystanął zaskoczony tym nagłym wybuchem przyjaciela. Zawsze uważał go za zrównoważonego i spokojnego. Od paru lat mieszkali razem i nigdy, gdy jeden do drugiego przychodził do pokoju, nie pukał. To było zbędne. Byli jak rodzeni braci i nie mieli przed sobą żadnych tajemnic. Gdy pierwszy szok minął, Steve podszedł do przyjaciela i stanął obok niego przy oknie.
– Co cię ugryzło? – spytał.
– Wybacz. – Dave położył dłoń na ramieniu przyjaciela. – Dziś nie jestem sobą.
– Właśnie widzę – zauważył Steve przyglądając się jego twarzy. – Zawsze po porannym joggingu byłeś zrelaksowany i pełen energii a teraz… wyglądasz jakbyś spotkał wściekłego psa.
– I tak się czuję – powiedział Dave. – Spotkałem w parku Ashley.
– To ona cię tak zdenerwowała? Pokłóciliście się? Pięknie! – Steve pokręcił głową. – Dopiero co się spotkaliście po paru latach…
– Nic z tych rzeczy. – Brunet mu przerwał. – Było bardzo miło. Jak za starych dobrych czasów. Śmialiśmy się, żartowaliśmy…
– Więc w czym rzecz? Co cię tak wyprowadziło z równowagi? – dopytywał się Steve.
– Raczej kto mnie wyprowadził, a nie co. Jej chłopak, ten z którym przyjechała. Niejaki Joey. On mi się nie podoba – oznajmił.
– Martwiłbym się gdyby on ci się podobał. – Roześmiał się kolega.
– Przestań się zgrywać. Mówię poważnie.
– Tu cię mam. Jesteś o nią zazdrosny, stary.
Dave nawet nie zaprzeczył. Po co, skoro to była szczera prawda. Nigdy, przy żadnej dziewczynie nie czuł tego co teraz. O żadną nie był zazdrosny. Może dlatego, że one niewiele dla niego znaczyły, a na pewno nie tyle co Ashley.
– Milczysz, a milczenie oznacza prawdę. Zgadza się?
– Tak – potwierdził Dave. – Nie wiem co się ze mną dzieje. – Chłopak zazwyczaj się nie zwierzał, ale czuł, że musi się komuś wygadać. – Dopiero wczoraj się spotkaliśmy po paru latach rozłąki. Dzisiaj było nasze drugie spotkanie, zupełnie przypadkowo. Wyobraź sobie, że ona też biega, tak jak ja. Do tej pory traktowałem ją wyłącznie jak przyjaciółkę, ale teraz…
– Chciałbyś czegoś więcej?
– Tak. – Dave skinął głową. – To się dzieje tak szybko. Sam nie mogę tego zrozumieć.
– Zależy ci na niej i powinieneś o nią walczyć – stwierdził Steve.
– Ale ona ma kogoś. Jakie ja mam prawo rozbijać czyjś związek?
– W miłości i na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone. A co jeśli on nie jest dla niej tak bliski jak ty? Uważam, że powinieneś zaryzykować. Posłuchaj mojej rady.
Dave łypnął na niego oczyma.
– Kiedy ty się zrobiłeś takim ekspertem od spraw sercowych, że dajesz rady?
– Zawsze nim byłem. – Głośno się roześmiał.
Dave zastanowił się chwilę nad słowami przyjaciela. Był zszokowany. Steve zawsze był zwariowany i plótł trzy po trzy, ale teraz gadał do rzeczy. Nawet i bez jego rady postanowił zrobić wszystko, żeby Ashley przestała być dla niego tylko przyjaciółką a stała się dziewczyną. Już nawet wiedział jak to zrobi. Pora na pierwszy krok, uśmiechnął się do swoich myśli.


Katherine spojrzała błagalnym wzrokiem na męża, który właśnie jadł śniadanie.
– George, błagam cię. Dlaczego nie chcesz tego zrobić?
Mężczyzna spojrzał na nią znad filiżanki gorącej, aromatycznej kawy. Zmarszczył brwi i przyjrzał się jej uważnie. Zawsze robiła takie słodkie oczy, gdy coś chciała na nim wymusić.
– Kochanie, znowu zaczynasz. Po prostu uważam, że nie jest to dobry pomysł. Już i tak zgodziłem się na to przyjęcie, chociaż doskonale wiedziałaś, że nie lubię takich imprez.
– Ale cel został osiągnięty. Dave i Ashley spotkali się. Nawet nie widziałaś jakim wzrokiem na nią patrzył. Przyznasz, że stała się piękną kobietą.
– To prawda. Jest bardzo ładna. A ty znowu się bawisz w swatkę, jak przed laty – zauważył.
– Najpierw wymyślasz moje urodziny, a teraz chcesz żebym ją przyjął na staż do kancelarii. A pomyślałaś, że ona tego nie chce?
Kobieta wyjęła grzankę z tostera i położyła na swoim talerzyku, a potem usiadła naprzeciw niego.
– Bzdury opowiadasz. Oczywiście, że chce. Przecież mi mówiła, że chciałaby odbyć staż w wakacje w kancelarii. Zawsze była ambitna. Chce nabyć doświadczenia. Dlaczego nie może tego zrobić u ciebie? Przyjmujecie przecież stażystów.
– Ale może ona nie chce akurat w mojej. Ona chce dojść sama do czegoś, a nie liczyć na koneksje.
– Przecież nie traktowałbyś jej ulgowo, tylko tak jak pozostałych. A byłaby bliżej…
– Dave’a. To chcesz powiedzieć? – Żona milczała, robiąc tylko niewinną minę. Dobrze ją znał i dlatego ją rozszyfrował. – Pomyślałaś, że jeżeli będzie u mnie pracować to znowu będzie ci łatwiej ich swatać. Nic z tego moja droga. Gdyby mnie o to poprosiła, jeżeli by miała jakieś problemy ze znalezieniem miejsca, to owszem, przyjąłbym ją. Ale nie zrobię tego bez jej wiedzy. Zrozum to kobieto. Nie możesz ich ciągle swatać. On może nawet tego nie chce. Minęło tyle lat i może nie będą już dla siebie tak bliscy jak kiedyś.
– Mylisz się, tato. – Dave nagle wszedł do kuchni wprawiając w osłupienie swoich rodziców. Nie widzieli kiedy wrócił z joggingu. Myśleli , że jeszcze biega. – Ashley jest dla mnie nadal bliska, może jeszcze bardziej niż kiedyś. Przez te lata nigdy o niej nie zapomniałem.
Dołączył do rodziców i nalał sobie kawy do filiżanki.
– Wiedziałam. – Ucieszyła się matka ze słów syna. – A widzisz, mówiłam ci. – Spojrzała na męża z triumfem.
– Muszę ci podziękować mamo, za to przyjęcie co wczoraj zorganizowałaś. Jak tylko zobaczyłem Ashley od razu się domyśliłem, że to był twój podstęp, żeby zwabić mnie do domu. Wiedziałaś, że nie opuszczę urodzin ojca. Ale dlaczego mi nie wspomniałaś, że ona będzie?
– Chciałam ci zrobić niespodziankę!
– I zrobiłaś, dziękuję. – Pocałował ją w policzek.
– Myślałem, że to były moje urodziny – odezwał się George z uśmiechem patrząc na syna. Nigdy by się nie spodziewał, że on nie zapomni swojej przyjaciółki z dzieciństwa. Młodzi ludzie są zwykle niestali, ale nie jego syn. Bardzo się tego cieszył. Zawsze lubił Ashley. W końcu przyjaźnił się z ich zmarłymi rodzicami. – W końcu to mnie się należała.
– Jeszcze ci zorganizuje niejedną – przyrzekła.
– Zaczynam poważnie się bać. Znając ciebie na pewno nie będzie nudna.
Dave zawsze uwielbiał te ich przekomarzania przy stole. Tyle lat małżeństwa i jego rodzice nadal byli w sobie zakochani. Był szczęściarzem, że miał taką kochającą rodzinę.
– Macie jeszcze ten domek letni w Santa Barbara? – Nagle zapytał zmieniając temat.
– Tak, a czemu pytasz? – Ojciec spojrzał na niego z zainteresowaniem.
– Mieliście go sprzedać.
– Tak, ale twoja mama się uparła, żeby tego nie robić. Chyba z sentymentu.
– To dobrze. – Widząc zdziwienie na ich twarzach dodał : – Chciałem tam zabrać Ashley na parę dni. Pamiętam jak kiedyś wyjeżdżaliśmy tam i ją zabieraliśmy. Chcę nadrobić stracony czas.
– Ale tam jest na pewno straszny bałagan.
Dave tylko się uśmiechnął i podniósł do góry dwie ręce.
– A od czego mam rączki? Zabiorę Steve’a i posprzątamy na błysk. Co mamy innego do roboty? Jeszcze dziś tam pojedziemy.


Ashley miała właśnie iść się przebrać po porannym joggingu, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Zdziwiła się, bo nikogo się nie spodziewała. Poszła otworzyć. Uśmiechnęła się szeroko, gdy ujrzała swoje najlepsze przyjaciółki.
– Niespodzianka! Tracy jak burza wpadła do środka, a Chantelle zaraz za nią.
– Co wy tu robicie?
Tracy spojrzała na nią krzywym okiem.
– Nie cieszysz się? Mamy sobie pójść. Skoro nas już nie kochasz…
Ashley roześmiała się i przytuliła rudowłosą a potem blondynkę.
– Oczywiście, że was kocham. Zaskoczyliście mnie. Jest sobota, więc nie sądziłam, że tak rano się zerwiecie z łóżka. Myślałam, że śpicie do południa.
– Żartujesz. Ja jestem przyzwyczajona do rannego wstawania, ale ta … – Chantelle wskazała na przyjaciółkę – w weekendy wyleguje się do obiadu. Dzisiaj wyjątkowo wstała. Obudziła mnie już godzinę temu, gdy waliła do moich drzwi. Chciała jak najszybciej do ciebie jechać.
Ashley przyjrzała się uważnie rudowłosej, która już wygodnie usadowiła się na kanapie.
– Coś się stało?
– Jeszcze się pytasz? Siadaj tutaj i opowiadaj jak na spowiedzi.
– Nie przypominam sobie, żebyś przyjęła święcenia kapłańskie.
Roześmiała się i chciała iść do kuchni, żeby zrobić coś dziewczynom do picia, ale nagle poczuła czyjeś ręce na swoich ramionach. Chwilę później siedziała na kanapie, między przyjaciółkami.
– Nie wywiniesz się. – Tracy dała jej kuksańca w bok. – Mów jak było na przyjęciu.
– Normalnie. – Wzruszyła ramionami.
– Tylko tyle? O nie, kochana. Masz nam tu wszystko powiedzieć.
– Jak Dave? Spotkałaś go – nieśmiało zapytała Chantelle.
– A ty tylko o jednym. Dave i Dave. Pewnie się roztył, nie. Ostatnio spotkałam mojego dawnego chłopaka z liceum. Dziewczyny, jaki się z niego misio zrobił. Mięsień piwny, drugi podbródek. Matko jedyna, a on mi się tak kiedyś podobał. Dave na pewno nie wygląda inaczej.
– Nie widzieliście go przez te ostatnie lata, prawda? – zapytała Ashley.
– A po co? Wiesz, że ja nigdy specjalnie za nim nie przepadałam.
– A ty w ogóle za jakimś facetem przepadasz? – zauważyła Chantelle. Każdy to dla ciebie męski szowinista.
– A ty jak zwykle bujasz w obłokach. Zawsze szukasz księcia z bajki. Kochana, książęta już dawno wyginęli.
– Dość. Nie kłóćcie się. – przerwała im Ashley.
– My się kłócimy. To była tylko wymiana zdań. Lepiej powiedz co z tym Dave’em, skoro moją blond przyjaciółkę tak to interesuje.
– Jestem po prostu ciekawa – rzekła Chantelle.
– Nie jest tak jak myślisz. Jest lepiej. Dave stał się bardzo przystojnym mężczyzną, a w środku jest taki sam jak kiedyś: czarujący, zabawny, czuły…
– Chyba się zagalopowałaś. –Wtrąciła się Tracy. – Opowiadasz o nim tak jakbyś się zakochała, jakbyś nie miała faceta. Joey byłby zazdrosny.
– Nie byłby, bo nie jesteśmy parą, ile razy mam ci powtarzać. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. A co do zakochania to masz rację.
Chantelle lekko się uśmiechnęła. Przeczuwała, że Ashley nigdy nie zapomniała o swojej pierwszej miłości.
– Wiedziałam – rzekła blondynka.
– Co ty niby takiego wiedziałaś, hę? – spytała Tracy przewracając oczami.
– Ashley nigdy nie zapomniała Dave’a. Ona go kocha.