niedziela, 10 stycznia 2016

Ukryte marzenie - rozdział 7

Dave mimo że zapamiętał Ashley jako pulchną dziewczynę o pucołowatych policzkach, nie miał problemów z rozpoznaniem w pięknej dziewczynie, która rozmawiała z jego matką, przyjaciółki z dzieciństwa. Tylko ona mogła być posiadaczką tego dźwięcznego śmiechu, który zawsze go zarażał. Zastanowił się nad jedną rzeczą: skąd ona się tu wzięła? Czyżby za tym wszystkim stała jego matka? Wszystko na to wskazywało. Już nieraz się przekonał, że kochana rodzicielka potrafi sprawić niejedną niespodziankę zarówno jemu jak i jego ojcu. Tym razem zrobiła ją jemu i był bardzo z niej zadowolony. Czyżby to było przeznaczenie? Jeszcze tego samego dnia chciał odnaleźć Ashley w wielkim mieście jakim jest Chicago, a tymczasem ona pojawiła się w jego domu jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki. A może to tylko sen z którego zaraz się obudzi i jego przyjaciółka zniknie? Lekko się uszczypnął i poczuł piekący ból. To nie był sen, tylko rzeczywistość a Ashley naprawdę tutaj była.
Uważnie się jej przyjrzał. Zmieniła się i to bardzo. Już nie była „Pączuszkiem” jak ją zwykle żartobliwie nazywał. Dziewczyna miała idealną figurę, bez nadprogramowych kilogramów. Jej dawna sylwetka nigdy mu nie przeszkadzała, ale musiał przyznać, że teraz wyglądała olśniewająco i wspaniale. Niebieska sukienka, którą miała na sobie wspaniale podkreślała jej kształty. Widział jak inni mężczyźni obecni na przyjęciu na nią patrzyli. Nie wiedział czemu, ale nie podobało mu się to. Być może to wynikało z tego, że już w dzieciństwie zawsze ją bronił przed wszystkimi i instynkt opiekuńczy mu został. A może to było coś innego. Zawsze ją traktował jak młodszą siostrę i uwagi matki, że oni kiedyś będą razem, a nawet się pobiorą, traktował z przymrużeniem oka. Ale teraz nie patrzył na nią jak na młodszą siostrę tylko jak na olśniewająco piękną kobietę, która każdemu mężczyźnie mogłaby zawrócić w głowie. Nawet mnie, pomyślał.
– Niezła . – Usłyszał słowa Steve'a. – Chętnie bym się wokół niej zakręcił. Trzeba brać się do dzieła.
Ani mi się waż – warknął Dave, tak cicho, aby tylko przyjaciel go usłyszał.
Tu cię mam. – Roześmiał się. – Tobie też ta piękność wpadła w oko, ale przykro mi stary. Ja byłem pierwszy.
Dave przyzwyczaił się już do miłosnych podbojów swojego przyjaciela i już przestał się wtrącać. Steve to wieczny chłopiec. Był niestały w uczuciach i już chyba nigdy się to nie zmieni. Nie interesowało go ile dziewczyn zdążył już uwieść, ale teraz musiał zareagować. Nie może pozwolić, aby jego przyjaciel znalazł się w jej towarzystwie. Może zaliczyć tysiące kobiet, ale Ashley niech zostawi w spokoju.
Ona nie jest dla ciebie. To nie jest typ kobiety, z którą można się zabawić jak masz w zwyczaju.
A ty niby skąd to wiesz? Przecież nawet jej nie znasz – odrzekł Steve nie spuszczając wzroku z dziewczyny.
I tu się mylisz. – Widząc zaskoczenie na twarzy przyjaciela dodał. – To moja przyjaciółka z dzieciństwa. Znam ją jak nikogo na świecie. To nie jest kobieta na jedną noc.
Czyżby to była ta przy kości, której zdjęcia mi kiedyś pokazywałeś? Ta, która wyjechała do Chicago.
Ta sama.
Wybacz, stary.
Steve zrobił skruszoną minę. Kiedyś przyjaciel przeglądał stare fotografie i pokazał mu zdjęcia swojej przyjaciółki. Blondyn wtedy nie zwrócił na nią uwagi, była raczej przeciętna, ale teraz. Była prawdziwą pięknością. Zmieniła się nie do poznania. Nigdy by nie powiedział, że dziewczyna z fotografii w okularach i kobieta, która wpadła mu w oko od pierwszej chwili to ta sama osoba. Spojrzał spod oka na przyjaciela. Widział zachwyt w jego oczach. On także był nią oczarowany. Nie patrzył na nią jak na przyjaciółkę. Uśmiechnął się lekko. Postanowił się usunąć. Przyjaźń to była dla niego świętość. Nigdy, ale to nigdy nie rywalizowali o kobietę, bo jeszcze nigdy nie było takiej sytuacji, żeby im jednocześnie podobała się ta sama kobieta. Wiedział, że Dave na pewno zaprzeczy, ale widział po jego twarzy, że Ashley bardzo mu się podobała. Nie pamiętał, żeby kiedyś patrzył tak na którąś ze swoich dziewczyn.
Zostawiam ci wolne pole – rzekł.
Dave spojrzał na niego spod oka.
Źle mnie zrozumiałeś. Nie chodziło mi o to, żebyś się do niej nie zbliżał, bo ja mam na to ochotę. To tylko moja dawna przyjaciółka. Po prostu ona nie jest z takich na jedną noc, z którymi ty zazwyczaj obcujesz. Ona nie jest...
Taka rozrywkowa? – dokończył za niego Steve i jeszcze raz spojrzał na Ashley. Była zajęta rozmową z Katherine, więc nie zauważyła, że oni ją obserwują. – Ona nawet nie byłaby mną zainteresowana. Taka piękna dziewczyna na pewno ma już faceta.
Zostawił przyjaciela samego odchodząc coś przekąsić. Dave miał w uszach ostatnie jego słowa. Nie wiedział dlaczego, ale nie chciał, żeby okazały się prawdą. Spojrzał na dziewczynę, która odwróciła głowę w jego kierunku, kiedy jego matka zostawiała ją samą. Ich oczy na tą krótką chwilę się spotkały.


Czuła czyjś wzrok na sobie. Właśnie Katherine odeszła gdzieś do innych gości, więc odwróciła głowę w kierunku schodów na piętro. Stał tam Dave. Mimo kilku lat rozłąki, rozpoznała go. Serce jej podpowiadało, że to on. Zmienił się, tak samo jak ona. Kiedy wyjeżdżała był młodym, osiemnastoletnim chłopakiem, a teraz stał się przystojnym mężczyzną, który niejednej kobiecie mógłby zawrócić w głowie. Jego czarne, trochę przydługie włosy opadały na czoło. Musiała przyznać, że pasowała mu ta fryzura, tworzyła taki artystyczny nieład.
Dave szybko zszedł i znalazł się naprzeciw niej. Uśmiechnął się tak czarująco, jak tylko on potrafił. Poczuła przyspieszone bicie swego serca, tak samo jak przed laty, kiedy uzmysłowiła sobie, że się w nim zakochała.
Dave – wyjąkała.
Ashley – rzekł i pod wpływem impulsu przytulił ją do siebie. – Miło cię widzieć.
Ciebie też – odrzekła, kiedy odsunął ją od siebie.
Co u ciebie? – spytali niemal jednocześnie i wybuchnęli śmiechem.
Wokół panował głośny gwar, więc nie można było spokojnie porozmawiać. Chłopak postanowił zabrać ją na zewnątrz, gdzie będzie cisza. Wziął ją za rękę.
Chodź ze mną. Tutaj nie będzie szansy normalnie porozmawiać.
To powiedziawszy wyszli przez główne drzwi. Dave zaprowadził ją na drewnianą huśtawkę, którą kilka lat temu jego ojciec kazał zbudować. To było dobre miejsce na wieczór. Zawsze lubił tu przesiadywać, to była taka jego oaza spokoju, gdzie mógł w spokoju pomyśleć o wielu sprawach. Ashley rozejrzała się uważnie z lekkim uśmiechem na twarzy. Pamiętała jak w dzieciństwie chętnie tu razem spędzali czas, ale od tamtej pory wiele się zmieniło. Nie było huśtawki na której teraz siedzieli, nie było wielu ozdobnych krzewów, które teraz wydzielały przyjemny aromat. Musiała przyznać, że ten ogród podobał jej się o wiele bardziej niż kiedyś.
Wiele się tu zmieniło – rzekła. – Ale bardzo mi się tu podoba.
Mi też. – Dave lekko się uśmiechnął patrząc na rozpromienioną twarz przyjaciółki. Pamiętał, że potrafiła się cieszyć z każdej, nawet najdrobniejszej przyjemności, tak też było tym razem. Zawsze lubiła przebywać na łonie natury i jak zauważył to się zmieniło. Miał nadzieję, że w środku pozostała tą samą dziewczyną, z którą świetnie się rozumiał. – Lubię tutaj posiedzieć i pomyśleć, albo po prostu się zrelaksować.
Też bym tak robiła gdybym miała takie miejsce u siebie. – Zamilkła gdy spostrzegła, że Dave jej się przygląda. – Czemu tak na mnie patrzysz?
Bo wydaje mi się, że jesteś zjawą i zaraz znikniesz. Zastanawia mnie skąd się tu wzięłaś?
Twoja mama nic ci nie mówiła?
Nie, nawet nie wiedziałem, że tu będziesz.
Spotkałyśmy się przypadkiem, na grobie rodziców. – W tej chwili posmutniała. Zawsze się tak działo, gdy o nich myślała. Ta rana jeszcze siedziała głęboko w jej sercu i jeszcze do końca się nie zabliźniła. Dave widząc jej smutny wzrok wziął ją za rękę. Ten gest sprawił, że poczuła się lepiej. Tylko on wiedział jak ją pocieszyć. Nie mówił nic, wystarczyło, że był obok i trzymał ją za rękę. Nic więcej się nie liczyło. – Zaprosiła mnie na urodziny twojego ojca, a ja po prostu przyjęłam zaproszenie.
Cieszę się. Nawet nie wiesz, jak chciałem cię zobaczyć, ale przeprowadziłaś się i nie znałem twojego nowego adresu.
Nie masz pretensji, że się nie kontaktowałam? – spytała.
Nie, bo ja też nie jestem bez winy. Teraz jest to nieważne. Najważniejsze, że jesteś znowu w Phoenix. Na długo przyjechałaś?
Na zawsze – odparła, a widząc pytające spojrzenie przyjaciela dodała. – Wróciłam na stałe.
Nie żartuj sobie ze mnie.
Mówię jak najbardziej poważnie. Już nigdzie się stąd nie ruszę. To jest moje miejsce na ziemi.
Na ustach Dave'a wykwitł uśmiech. Już teraz wiedział, co się działo wokół domu Ashley. Nikt go nie kupił. Ona tak po prostu wróciła i dlatego były robione porządki. Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Znowu będzie miał przyjaciółkę obok siebie.
Cieszę się. Wiesz, że przez te lata tęskniłem za tobą – wyznał. – Za naszymi rozmowami do późnej nocy, naszymi wygłupami i za tym... – To powiedziawszy połaskotał ją w brzuch. Pamiętał, że zawsze śmiała się do rozpuku, nie mogąc tego wytrzymać. Tak też było tym razem.
Przestań. – Śmiała się próbując odsunąć się od niego, bo nie mogła wytrzymać jego łaskotek. Ale Dave nie pozwolił jej na to. – Wiesz, jak zawsze na to reaguje. To się nie zmieniło.
Chłopak przybrał poważny wyraz twarzy i spojrzał na nią z podziwem. Ashley serce zabiło na widok jego szarych oczu. On nigdy tak na nią nie patrzył.
To nie, ale zewnętrznie bardzo się zmieniłaś. Omal cię nie poznałem.
Postanowiłam o siebie zadbać. Już miałam dość oglądania w lustrze brzyduli w okularach – stwierdziła.
Nie mów tak o sobie. Dla mnie zawsze byłaś i pozostaniesz piękna. Nic tego nie zmieni.
Ashley zobaczyła w jego oczach jakiś błysk. Tak patrzy mężczyzna na kobietę, którą jest oczarowany. Czy to możliwe, że ona mu się podoba? Kiedyś tak nie było, ale teraz. Teraz jest inną kobietą. Dość ładną, wiedziała o tym patrząc każdego dnia w lustro. Wielu mężczyzn oglądało się za nią na ulicach, ale ona nie zwracała na to uwagi. Jedyne czego chciała to podobać się Dave'owi, jedynemu chłopakowi, którego kiedyś kochała. Teraz czując jego wzrok na sobie i czując wirujące w jej brzuch motyle, gdy siedziała tak blisko siebie zrozumiała jedno: ona nadal go kocha i nigdy nie przestała.