Dave nadal nie
mógł uwierzyć, że ma przy sobie Ashley. Wcale się nie zmieniła,
pomyślał. Chodziło mu oczywiście o duszę. Obawiał się, że
wieloletnia rozłąka zmieni relacje między nimi i nie będą mieli
ze sobą o czym rozmawiać. Na szczęście się mylił. Nadal mieli
wiele wspólnych tematów do rozmowy. Chłopak wcale nie czuł, że
minęło pięć długich lat, odkąd ostatnio raz się widzieli. Do
dzisiaj pamiętał dzień jej wyjazdu. Było to parę dni po śmierci
jej rodziców. On także to przeżył. Jako przyjaciel Ashley często
bywał w jej domu i bardzo ich lubił. Alexander i Naomi Jones byli
dla niego jak najbliższa rodzina. Kiedy zginęli w wypadku czuł się
tak jakby stracił kogoś ważnego. Pocieszał Ashley jak tylko mógł.
Ale sam także potrzebował pocieszenia. Przy przyjaciółce starał
się być silny, żeby być dla niej wsparciem. Nie miała nikogo
oprócz niego i swoich przyjaciółek. Ciotka Amelia zabrała ją
stąd na wiele lat. Czasem myślał, że nigdy już jej nie zobaczy.
A tego by nie wytrzymał. Dlatego chciał ją odnaleźć za wszelką
cenę. Na szczęście nie było to potrzebne. Ona była tutaj.
Siedziała obok niego na huśtawce i nigdzie już nie zamierzała
wyjeżdżać. Wróciła na stałe do Phoenix. Nie mogło być lepszej
wiadomości. Dave postanowił sobie, że teraz uczyni wszystko, żeby
ich drogi już nigdy się nie rozeszły. Wiedział, że w życiu
różnie bywa. Ashley mówiła, że wróciła na stałe, ale nie
wiadomo co przyniesie los. On sam nie wiedział, gdzie będzie za
dziesięć lat. Nie wybiegał tak daleko w przyszłość. Wiedział
za to jedno. Już nigdy nie pozwoli jej odejść. Drugi raz nie
zniesie tak długiej rozłąki.
Spojrzał na
przyjaciółkę. Nadal wydawało mu się, że jest jakby ze snu. Ale
to była rzeczywistość. I to wszystko dzięki jego matce. Gdyby
przypadkiem się nie spotkały, gdyby jego matka nie wymyśliła tego
przyjęcia i gdyby nie zaprosiłaby na nie Ashley, dzisiaj siedziałby
tu samotnie chcąc uciec od gwaru prowadzonych rozmów. W tej chwili
już nie uważał, że przyjęcie urodzinowe ojca to głupi pomysł.
Zmienił zdanie pod wpływem obecności przyjaciółki. Doszedł do
jednego prostego wniosku: gdyby nie było przyjęcia nie byłoby
Ashley. Teraz nabrał już pewności, że ta impreza to był tylko
pretekst żeby sprowadzić tutaj dziewczynę. Przez tyle lat obyło
się bez przyjęcia. Uśmiechnął się do swoich myśli. Jednak moja
kochana matka to sprytna osoba, stwierdził w myślach. Jeszcze raz,
kolejny raz tego wieczoru spojrzał na Ashley. Dziewczyna chyba to
wyczuła, bo zapytała:
– Dlaczego mi
się tak przyglądasz?
– Bo wciąż
nie przyzwyczaiłem się do twojego nowego wyglądu. Nadal nie mogę
wyjść z szoku. Mało bym cię nie rozpoznał.
– Ale jakoś ci
się to udało – roześmiała się radośnie.
– Owszem. Twój
zaraźliwy śmiech rozpoznałbym wszędzie, a twoje włosy… –
to powiedziawszy ujął ją za kosmyki i zaczął się nimi bawić. –
Nikt na całym świecie nie ma piękniejszych.
Serce Ashley
przestało na chwilę bić. Nigdy Dave nie mówił do niej w ten
sposób. Zawsze traktował ją jak młodszą siostrę, nic więcej.
Czyżby coś miało się zmienić ?, pytała się w myślach. Bardzo
by tego chciała. On był jej marzeniem od tylu lat. Nawet rozłąka
nie zdołała zatrzeć w pamięci jego obrazu i tego co do niego
czuła. A teraz jej miłość w ciągu tych kilkunastu minut stała
się głębsza. Uzmysłowiła sobie, że nigdy nie przestała go
kochać, serce nie kłamało. Przy nikim nie biło tak szybko i
gwałtownie jak przy nim, przy Dave’ie.
Nastała cisza.
Nadal się w siebie wpatrywali intensywnie. Chłopak wciąż bawił
się jej włosami. Nigdy wcześniej tego nie robił, ale nie mógł
się opanować. Tak jakby jakaś magiczna siła kazała mu to robić.
Przecież to Ashley, twoja najlepsza przyjaciółka, co ty robisz?,
podpowiadały mu głosy w jego głowie. Ale inne głosy mówiły mu
co innego. Nie kazały mu przestawać. Zdał sobie sprawę, że tych
drugich chciał słuchać. Nie wiedział kiedy to się stało i jak,
ale już nie widział w Ashley tylko przyjaciółki, ale kobietę i
chciałby, żeby ona zobaczyła w nim mężczyznę.
To szaleństwo,
pomyślał i zabrał palce z jej włosów. Zachowujesz się tak, bo
bardzo dawno jej nie widziałeś. Ponadto jej nowy wygląd cię
zszokował. Za parę dni wszystko wróci do normy, stwierdził w
myślach.
– Tu się
ukryliście dzieciaki. – Jego rozmyślania przerwał radosny głos
jego matki, która nagle pojawiła się za ich plecami.
Oboje się
odwrócili i spojrzeli w twarz Katherine, po czym wybuchli śmiechem.
– Już dawno
nimi nie jesteśmy, mamo – odrzekł Dave jednocześnie
zastanawiając się po co przyszła. Miał jeszcze z Ashley tyle do
opowiedzenia. Chciał nadrobić stracony czas.
– Jesteście,
jesteście. – Katherine uśmiechnęła się serdecznie patrząc na
nich. – Tylko wyrośniętymi. Dla mnie na zawsze nimi
pozostaniecie. Pamiętam do dzisiaj jakie kłopoty mi sprawialiście,
urwisy jedne.
– Teraz będzie
inaczej. W końcu jesteśmy już dorośli – zauważyła Ashley.
– Małe
dzieci – mały kłopot, duże dzieci – duży kłopot. Zgadzam się
z tym stwierdzeniem.
Umilkła na
chwilę patrząc na nich dwoje. Na dworze było ciemno, ale
zainstalowane w ogrodzie latarnie dawały światło, więc mogła
dokładnie przyjrzeć się ich twarzom. Widniała na nich radość.
Była z siebie bardzo zadowolona. Podstęp z przyjęciem się udał.
Dave i Ashley się spotkali i jak było widać wieloletnia rozłąka
nie zdołała zerwać łączącej ich przyjaźni. Kto wie, może ta
przyjaźń ma szansę przerodzić się w coś więcej. Katherine
zawsze uważała, że będzie z nich piękna para. Postanowiła
jednak dalej się nie wtrącać. Ona wykonała pierwszy krok –
doprowadziła do ich spotkania. Kolejne należą do nich. W głębi
duszy czuła, że z tej mąki będzie chleb. Widziała zachwyt w
oczach Dave’a. Znała swojego syna bardzo dobrze. Nie pamiętała,
żeby kiedykolwiek patrzył na jakąś dziewczynę z takim błyskiem
w oku. Uśmiechnęła się do swoich myśli.
Dave nigdy tak na
poważnie nie był zakochany. Jego poprzednie dziewczyny to były
tylko takie miłostki, nic więcej. Wiedziała, że jej syn ma
powodzenie i nie może się opędzić od dziewczyn. Jednak o żadnej
nigdy jej nie opowiadał, a to znaczyło, że nie były dla niego
ważne. Nie pomyliłam się, pomyślała. Dave nigdy nie zapomniał o
Ashley. Tak samo jak ona o nim, mimo że nie przyjechała tutaj sama.
Być może ten cały Joey to nikt ważny, tylko kolega albo
przyjaciel. Na pewno nikt więcej. A nawet jeżeli, to on nie będzie
się teraz liczył. Katherine widziała jakim wzrokiem dziewczyna
patrzyła na jej syna. To był wzrok zakochanej kobiety. Tak samo
patrzyła na niego dawniej, zanim wyjechała z Amelią do Chicago.
Dave nie dostrzegał przyjaciółki, zawsze traktował Ashley jak
siostrę. Katherine miała przeczucie, że teraz to się zmieni.
Miała cichą nadzieję, że jej syn da się ponieść uczuciu. Dave
nawet się nie spostrzeże kiedy się zakocha.
– Przyszłam
cię porwać – rzekła spoglądając na Ashley. Widząc wzrok syna
dodała: – Jeszcze się sobą nacieszycie. Całe życie przed
wami.
– Dokąd ? –
spytała dziewczyna.
– Poznam cię
z kilkoma osobami. Prawie wszyscy to prawnicy z najlepszych
kancelarii w tym mieście. Może ktoś będzie akurat zainteresowany,
żebyś odbyła staż.
– Dziękuję,
ale nie chciałabym sprawiać kłopotów. Ja sama…
– A co w tym
złego, że ci pomogę? Ja nie będę nikogo zmuszać, żeby cię
przyjął. Tylko cię zapoznam. Reszta zależy od ciebie. To co,
idziemy?
– Dobrze –
odparła Ashley podnosząc się z huśtawki i udając się za panią
domu.
Dave długo
patrzył jak dwie najważniejsze kobiety w jego życiu znikają w
domu. Był zły, że matka ją zabrała. Ale nic straconego.
Nadrobimy stracony czas, pomyślał.
Był
zniecierpliwiony. Ile można czekać? Spojrzał na zegarek. Było tuż
po dwudziestej. Osoba na którą czekał spóźniała się, a on tego
nie znosił. Zawsze cenił punktualność. Krążył po gabinecie
niczym tygrys w klatce. W końcu przystanął i podszedł do okna.
Zaczynało powoli się ściemniać, ale na ulicach wciąż widać
było tłumy ludzi i sznur pędzących samochodów. Chicago
przygotowywało się do nocnego życia. On sam miał już ochotę
stąd wyjść, ale nie mógł. Musiał najpierw otrzymać ważne dla
niego informacje.
Nagle ktoś
zapukał do drzwi.
– Proszę –
rzekł i usiadł na swoim miejscu za biurkiem.
Do środka wszedł
mężczyzna w średnim wieku, trzymając w ręku jakąś teczkę.
– Przepraszam
za spóźnienie – odparł. – Korki.
– Mam nadzieję,
że informacje, które pan zdobył dla mnie były warte czekania –
rzekł, wskazując swojemu gościowi miejsce naprzeciw siebie.
– Sam pan
oceni. – Mężczyzna usiadł podając mu teczkę, którą wziął
ze sobą.
Przez chwilę
przeglądał informacje, które detektyw wynajęty przez niego zdobył
dla niego. Uśmiechnął się, po czym wyjął z szuflady biurka
białą kopertę.
– Tyle na ile
się umawialiśmy – rzekł.
Detektyw
przeliczył pieniądze. Gdy się upewnił się, że wszystko w
porządku, pożegnał się i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Po
wyjściu mężczyzny jeszcze raz obejrzał przyniesione materiały,
tym razem szczegółowiej. Teraz nabrał pewności, że opłacało
się czekać na tego człowieka. Zdobył to o co mu chodziło. Już
teraz wiedział wszystko o Ashley.
Jej rodzice
Alexander i Naomi zginęli pięć lat temu w wypadku samochodowym.
Nie miała żadnego rodzeństwa. Jej jedyną rodziną była Amelia
Black, siostra matki i dlatego przeniosła się do niej do Chicago.
Ta informacja nie była dla niego ważna. W tej chwili patrzył na
jedną z kartek, która była dla niego najistotniejsza. Jej dawny
adres. Nie miał najmniejszej wątpliwości, że teraz tam się
znajduje. W swoim rodzinnym domu. Uśmiechnął się szeroko.
– Już niedługo
się zobaczymy, kochanie. Będziesz musiała trochę poczekać, aż
pozałatwiam tu wszystkie sprawy. Góra za dwa tygodnie będziemy
razem. Już na zawsze!
Dave starał się
przez cały wieczór nie spuszczać Ashley z oczu. Mimo że do tej
pory uważał wszystkie przyjęcia za nudy i stratę czasu, teraz
zmienił zdanie. Uzmysłowił sobie, że to dzięki przyjaciółce to
przyjęcie nie było zwykłym spotkaniem snobów. Gdyby jej nie było
chyba nie wytrzymałby tej całej imprezy. Rozejrzał się. Jego
przyjaciel Steve gdzieś się ulotnił. Gdy wszedł do środka
flirtował z jakąś kelnerką. Niepotrzebnie go tu wlokłem,
stwierdził w myślach. Ale skąd mogłem wiedzieć, że będzie tu
Ashley? Będę chyba musiał podziękować mamie za ten podstęp,
postanowił w duchu.
Kiedy podeszła
kelnerka z tacą, na której były kieliszki z winem wziął jeden i
dalej obserwował znajdujących się tu ludzi. Większość to
znajomi ojca. Widywał ich nieraz na kolacjach, które organizowała
matka. On nigdy nie chciał w nich uczestniczyć, ale wymagało tego
dobre wychowanie. Wtedy się cieszył, że już nie mieszkał w domu,
bo nie musiał brać w tym udziału. Wyprowadził się kilka lat temu
i cieszyła go ta samodzielność. U rodziców pojawiał się tylko
w weekendy albo na święta. Jednak teraz, gdy wróciła Ashley
wiedział, że będzie się pojawiał częściej.
Upił łyk wina
ze swojego kieliszka i w tej chwili zdał sobie sprawę, że
przyjaciółka gdzieś zniknęła. Szukał jej wzrokiem wśród
wszystkich gości będących na przyjęciu, ale jej nie dostrzegł.
Nie było jej. Przepychał się między ludźmi chcąc ją odnaleźć.
Na próżno. Jeszcze raz się rozejrzał i nic. Przepadła.
– Szukasz
kogoś? – Usłyszał za plecami głos matki.
Powoli się
odwrócił.
– Tak, Ashley.
– Jakiś czas
temu wyszła. Chciała się z tobą pożegnać, ale nie mogła cię
znaleźć. Poza tym byli już zmęczeni i poszli.
Dave myślał, że
się przesłyszał. To Ashley nie była tu sama?
– Jak to
poszli?
– Normalnie,
tymi drzwiami. – Wskazała na drzwi frontowe.
– Myślałem,
że Ashley była sama – odrzekł.
– Skądże.
Była z Joeyem. Przesympatyczny, młody człowiek. Na pewno byście
się polubili. Nie mówiłam ci o nim?
– Nie –
odparł zaciskając zęby. – A kto to w ogóle jest?
– Chyba
przyjaciel albo chłopak Ashley. Nie wiem, nie pytałam. Spotkałam
ich razem na cmentarzu i zaprosiłam. Jedno ci powiem: to na pewno
ktoś dla niej ważny skoro przyjechał razem z nią. Wybacz synu,
ale muszę wracać do gości.
Kiedy Katherine
odeszła Dave długo nie mógł dojść do siebie po tym co usłyszał.
Momentalnie stracił ochotę na dalszą zabawę i wyszedł z domu.
Usiadł na swoim miejscu, na huśtawce i pogrążył się w myślach.
Jeszcze raz zabrzmiały mu w uszach słowa matki „ To na pewno ktoś
dla niej ważny”. A więc Ashley ma kogoś i ten ktoś przyjechał
z nią do Phoenix, stwierdził w myślach. Nie wiedział dlaczego,
ale nie spodobało mu się to. Nie znał tego faceta i prawdę mówiąc
nie chciał go poznać. Nie miał wątpliwości, że nigdy go nie
polubi, wbrew temu co mówiła jego matka. Myślał, że teraz kiedy
Ashley wróciła będą mieli czas, żeby nadrobić stracone lata.
Ale mylił się. To jest pewne, że będzie wolała spędzić czas ze
swoim facetem niż z dawnym przyjacielem. A jeżeli to tylko zwykły
kolega, nikt więcej? Wiedział jedno: musi poznać prawdę.